,,Listy w butelce” to bardzo ciekawa
opowieść napisana przez Annę Czerwińską-Rydel. Przedstawia historię
niesamowitej kobiety Ireny Sendler, która całe swoje życie pomagała innym.
W 1939 roku, kiedy wybucha druga
wojna światowa, Irena ma 35 lat i pracuje jako opiekunka środowiskowa w
Warszawie. Natychmiast włącza się w akcję pomocy. Na początku była pielęgniarką
w getcie warszawskim. Wraz ze swoją pracownicą, Ireną Schultz, pomagała
ludności żydowskiej zdobywając przepustki do getta, szczepionki, lekarstwa,
środki dezynfekcyjne, odzież czasami pieniądze.
Bohaterka często odwiedzała Dom
Dziecka, który prowadził Janusz Korczak. Pewnego dnia zobaczyła jak ubrane
odświętnie dzieci wraz z opiekunem idą do pociągu, który miał ich zawieźć do
obozu w Treblince. Wiadome było, że jadą po śmierć. Pani Irena była przerażona
widokiem dzieci, które z misiami i lalkami, zupełnie nieświadome tego, co ma
się stać, wsiadały do pociągu. Wtedy postanowiła, że musi uratować jak
najwięcej dzieci z getta i zaczęła współpracować z Żegotą, czyli tajną
organizacją pomagającą Żydom. Irena Sendlerowa znała dobrze język jidysz
jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to bawiła się z żydowskimi dziećmi. Jej
ojciec był lekarzem, który pomagał wszystkim ludziom. Siostra Jolanta, bo taki
miała pseudonim Sendlerowa postanawia ,,pomagać inaczej”. Narażając swoje życie
i ogromnej siatki ludzi, którzy myślą tak jak ona, codziennie ratuje kilkoro
dzieci. I tutaj pojawia się temat tytułowej butelki, otóż w zwykłej butelce po mleku
siostra Jolanta umieszcza małe karteczki z danymi dzieci, które ratuje. Kiedy
butelka się zapełniła zakopała ją pod jabłonką. Jak się okazało było tam dwa i
pół tysiąca Imion dzieci!
Po wojnie
pani Irena powiedziała: ,,Ja tylko próbowałam żyć po ludzku…To przecież nic
takiego. Każdy by tak zrobił. Zawsze jakoś można pomóc. Nauczył mnie tego mój
tatuś..” Bierzmy przykład z takich osób, pomagajmy innym, bo dobro zawsze
powraca.
Julia Wadoń