środa, 23 maja 2018

Longin...



     Książka, którą wybrałam jako dodatkową lekturę to "Longin. Tu byłem" autorstwa Marcina Prokopa. Jest ona drugą książką tego autora - pierwsza to "Jego wysokość Longin". Po przeczytaniu pierwszej części nie mogłam się doczekać kolejnej ze względu na sposób, w jaki pisze pan Prokop. Bardzo w tej książce spodobał mi się także humor i świetne opisy przygód chłopca żyjącego w PRL-u. W tej książce opisane są wakacyjne przygody młodego Marcina.
     Pierwszym jego poważnym wyjazdem była rodzinna wycieczka do Paryża na zaproszenie wujka mieszkającego tam na stałe. Po zdobyciu paszportów, co wydawało się być niemożliwe, rodzinkę czekała wielogodzinna jazda samochodem szefa taty Longina. Jednym z najlepszym wspomnień było odwiedzenie stacji benzynowej w Niemczech (wtedy jeszcze NRD) i podziwianie słodyczy na półkach. Z racji tego, że chłopca nie było na nie stać, robił on zdjęcia, aby potem chwalić się kolegom z podwórka. Czas pobytu we Francji Prokop wspomina bardzo dobrze i możemy usłyszeć wiele ciekawych historii związanych z tym wyjazdem.
     Jako następny punkt swojej wyprawy młody Marcin wybiera Mazury, na które jedzie wraz ze swoją babcią i wujkiem. Był tam inny klimat, inne otoczenie i inne warunki. Tam przedsiębiorczy chłopak zakłada swój pierwszy interes i sprzedaje karmę dla łabędzi, która podobno jest lepsza i zdrowsza od tej klasycznej, ale nikt nie wie, że są to zwykłe kulki z chleba. Przeżył tam wiele wspaniałych przygód, które mi osobiście bardzo się podobały.
     Ostatnim wyjazdem Longina była kolonia nad morzem, na którą pojechał razem ze znajomymi. To z nią ma on wiele wspomnień i był to jeden z ważniejszych momentów w jego nastoletnim życiu. Z racji tego, że był tam z kolegami, mieli wiele pomysłów, które nie były do końca mądre i przemyślane, ale przynosiły bardzo zabawne efekty. W końcu gdyby nie takie właśnie sytuacje, to autor nie miałby teraz czego wspominać. Na pewno zapadło mu w pamięć jego pierwsze zauroczenie. Zakochał się on w dziewczynie o imieniu Natasza, o której względy zabiegał przez całą kolonię. Również podczas tego wyjazdu po raz pierwszy spróbował papierosa, ale nie był to dobry pomysł. Longin od początku kolonii podpadł kierownikowi.
     Książka pod tytułem "Longin. Tu byłem" bardzo przypadła mi do gustu, zarówno jak poprzednia część z serii o Longinie. Miło i szybko się ją czyta, jest pisana bardzo prostym językiem, co dodatkowo sprawia, że czytanie jej jest jeszcze łatwiejsze. Lektura ta przybliżyła mi choć odrobinkę czasy, w których żyli moi rodzice, a oni sami czytając ją, wielokrotnie utożsamiali się z głównym bohaterem. Dzięki tej książce możemy zobaczyć w jaki sposób żyło się kiedy na każdym kroku nie towarzyszył nam telefon, Internet czy też telewizja. Jak się okazuje takie życie nie było wcale nudne, a wręcz ciekawsze niż to nasze na chwilę obecną jeżeli chodzi o wszelkie udogodnienia. 

Serdecznie polecam tą książkę każdemu. 
                                                                                                                                   
 Emilia Zątek