Książka, którą wybrałam jako
dodatkową lekturę to "Longin. Tu byłem" autorstwa Marcina Prokopa.
Jest ona drugą książką tego autora - pierwsza to "Jego wysokość
Longin". Po przeczytaniu pierwszej części nie mogłam się doczekać kolejnej
ze względu na sposób, w jaki pisze pan Prokop. Bardzo w tej książce spodobał mi
się także humor i świetne opisy przygód chłopca żyjącego w PRL-u. W tej książce
opisane są wakacyjne przygody młodego Marcina.
Pierwszym jego poważnym wyjazdem
była rodzinna wycieczka do Paryża na zaproszenie wujka mieszkającego tam na
stałe. Po zdobyciu paszportów, co wydawało się być niemożliwe, rodzinkę czekała
wielogodzinna jazda samochodem szefa taty Longina. Jednym z najlepszym
wspomnień było odwiedzenie stacji benzynowej w Niemczech (wtedy jeszcze NRD) i
podziwianie słodyczy na półkach. Z racji tego, że chłopca nie było na nie stać,
robił on zdjęcia, aby potem chwalić się kolegom z podwórka. Czas pobytu we
Francji Prokop wspomina bardzo dobrze i możemy usłyszeć wiele ciekawych
historii związanych z tym wyjazdem.
Jako następny punkt swojej wyprawy
młody Marcin wybiera Mazury, na które jedzie wraz ze swoją babcią i wujkiem.
Był tam inny klimat, inne otoczenie i inne warunki. Tam przedsiębiorczy chłopak
zakłada swój pierwszy interes i sprzedaje karmę dla łabędzi, która podobno jest
lepsza i zdrowsza od tej klasycznej, ale nikt nie wie, że są to zwykłe kulki z
chleba. Przeżył tam wiele wspaniałych przygód, które mi osobiście bardzo się
podobały.
Ostatnim wyjazdem Longina była
kolonia nad morzem, na którą pojechał razem ze znajomymi. To z nią ma on wiele
wspomnień i był to jeden z ważniejszych momentów w jego nastoletnim życiu. Z
racji tego, że był tam z kolegami, mieli wiele pomysłów, które nie były do
końca mądre i przemyślane, ale przynosiły bardzo zabawne efekty. W końcu gdyby
nie takie właśnie sytuacje, to autor nie miałby teraz czego wspominać. Na pewno
zapadło mu w pamięć jego pierwsze zauroczenie. Zakochał się on w dziewczynie o
imieniu Natasza, o której względy zabiegał przez całą kolonię. Również podczas
tego wyjazdu po raz pierwszy spróbował papierosa, ale nie był to dobry pomysł.
Longin od początku kolonii podpadł kierownikowi.
Książka pod tytułem "Longin.
Tu byłem" bardzo przypadła mi do gustu, zarówno jak poprzednia część z
serii o Longinie. Miło i szybko się ją czyta, jest pisana bardzo prostym
językiem, co dodatkowo sprawia, że czytanie jej jest jeszcze łatwiejsze. Lektura
ta przybliżyła mi choć odrobinkę czasy, w których żyli moi rodzice, a oni sami
czytając ją, wielokrotnie utożsamiali się z głównym bohaterem. Dzięki tej
książce możemy zobaczyć w jaki sposób żyło się kiedy na każdym kroku nie
towarzyszył nam telefon, Internet czy też telewizja. Jak się okazuje takie
życie nie było wcale nudne, a wręcz ciekawsze niż to nasze na chwilę obecną
jeżeli chodzi o wszelkie udogodnienia.
Serdecznie polecam tą książkę każdemu.
Serdecznie polecam tą książkę każdemu.