wtorek, 23 października 2018

Wakacyjna przygoda



Pewnego letniego ranka w okolicach Wrocławia obudziła się pewna rodzinka. Było to dwunastego lipca.
                    Krzyś, tak jak pozostali członkowie rodziny, obudził się o godzinie ósmej. Ubrał się i zszedł na dół, gdzie czekała na niego lodówka. Zrobił sobie śniadanie i wyszedł na dwór jedząc kanapkę. Usiadł na krzesłach ogrodowych i wsłuchiwał się w otoczenie.
                    W domu naprzeciwko, tak w sumie na budowie, od rana słychać było wiertarki, wrzaski budowniczych po skaleczeniu się i różne inne typowe dla takich miejsc dźwięki. 
                    Chłopiec słuchał również śpiewów ptaków oraz szczekania psa sąsiada. 
                    Gdy zjadł, Krzyś wrócił do domu, gdzie rodzice powiedzieli:
- Krzysiu, masz bałagan w pokoju. Idź posprzątać - najpierw rzekł tata, a po drodze do pokoju powtórzyła mu to mama. Chłopiec kiwnął głową i posprzątał.
                    Po obiedzie tata oznajmił, że musi pojechać do Castoramy po farbę, wtedy natychmiast wtrąciła się mama:
- A do czego ci ta farba? O, a jak już jedziemy, to wstąpmy do galerii handlowej! – wykrzyknęła mama.
                     Tata chciał powiedzieć, że farba jest mu potrzebna do przemalowania szopy. Chciał też tam kupić bejcę, ale zrezygnował, wiedział, że i tak do Castoramy pójdzie sam, a jego żona zostanie w galerii. Ku jego zdziwieniu, Krzyś zdecydował, że chętnie się z nim wybierze.
                     Po drodze chłopiec widział same psy. Psy i tylko psy. Widział również salon piękności dla psów, schronisko, punkt weterynaryjny i kilka innych miejsc dla psów właśnie. Przemyślał, co to się dzieje i z jego ust padło niespodziewane pytanie:
- Kupicie mi psa? – wypalił bez większego namysłu.
- Jasne! Kupimy ci jeszcze może konia i kota. A gdy będziesz chciał, to kupimy im jeszcze roczny zapas pizzy - odrzekła ironicznie mama.
Tata miał jednak inne zdanie na ten temat. 
- Kupimy, albo ja kupię ci psa, jeżeli przez miesiąc będziesz sprzątał, nie bałaganił, czytał o tym, jak się zajmować psem, zmywał naczynia i mył okna. 
Chłopiec godził się, a mama miała minę wyrażającą niedowierzanie. 
                     Po miesiącu, czyli już dwunastego sierpnia, Krzyś i tata naprawdę pojechali po psa do schroniska. Dziecko wybrało sobie małego, trzymiesięcznego golden retrivera. Podekscytowani wrócili do domu i o dziwo mama też polubiła nowego członka rodziny, choć na początku wydawało się, że w życiu nie dotknie tego psa. Krzyś razem z rodziną i Berem (tak nazwał psa) żyli długo i szczęśliwie.

Anna Sobecka