środa, 7 grudnia 2016

Historia jak z obrazka



      Był rok 2159, technologia była tak rozbudowana, że ludzie przestali ją kontrolować. Na mieście toczyły się bójki między robotami. Maszyny zamiast pomagać, utrudniały życie mieszkańcom. Tylko prezydent Dam Cum był spokojny.  Mieszkał na wielkim wzgórzu bez dostępu do wioski ludzi, którymi władał. Wydawało mu się, że mieszkańcy z Kustronu mają się bardzo dobrze. Informacje podawały mu roboty. Nietrudno się domyśleć, że zatajały one prawdę. Prezydent zaczął coś podejrzewać. Dziwne dla niego było to, że, roboty wciąż powtarzały „W mieście jest wszystko dobrze, nie trzeba się niczego obawiać”. Dzień w dzień słyszał to samo zdanie. Gdy próbował przedostać się do miasta, wszystkie maszyny utrudniały mu to. W wiosce było coraz gorzej. Roboty szukały przede wszystkim cennych rzeczy, co skutkowało zburzeniem wielu budynków. Nad miastem unosił się czarny dym. Damn nie miał możliwości zobaczenia obecnej sytuacji, gdyż wszystkie okna w zamku były zabarykadowane. Postanowił wymknąć się w nocy do wioski. Nie było to proste, bo maszyny pilnowały wszystkich przejść. Był zmuszony wymyślić bardzo sprytny plan. Krążył po dworku zamkowym i powtarzał „Wpadłem we własne sidła”. Nagle usłyszał rozmowę dwóch robotów:
-To wszystkie towary, które musimy przywieść mieszkańcom?
-Tak, załadujmy je na statek, a w nocy odpływamy.
     Po tych słowach przypomniał sobie plan z dawno czytanej książki „Hobbit”. Postanowił następnej nocy wejść do jednej z beczek i popłynąć do miasta. Jak powiedział, tak zrobił. Gdy robotów odpowiedzialnych za transport jeszcze nie było, wskoczył do jednej z nich. Potem wedle planu statek wyruszył. Prezydentem miotało na różne strony. Czuł się bardzo źle, był cały blady, wydawałoby się, że zaraz zwymiotuje. Trasa na szczęście nie była długa. Wyładowano beczki i odpłynięto. Damn miał minutę na szybkie wyskoczenie z beczki. To, co zobaczył po wyjściu, było dla niego szokujące. Czuł się okropnie, bo wiedział, że to z jego winy ludziom żyło się tak źle. Podszedł do przypadkowego mieszczanina i zapytał:
- Witam! Jestem tu nowy. Chciałbym się zapytać, co dzieje się z tym miastem?-  Prezydent udawał zwykłego człowieka.
-Co?  Cię tu przywiało młody przybyszu? Nikt Cię nie ostrzegł, że to miasto jest bardzo niebezpieczne. Nie warto zostawać tu na stałe. Roboty za niedługo na zawsze nami zawładną - dopowiedziała przerażona kobieta.
Prezydent zamilkł, nie umiał z siebie nic wyksztusić.
- A co najgorsze prezydenta w ogóle to nie obchodzi, siedzi w swoim zamku i nawet nie raczy nas odwiedzić – przerwała milczenie.
- Dziękuje. Dobrego dnia - postanowił jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- Wątpię, żeby był dobry. Do widzenia.- Powiedziała mieszkanka i odeszła.
       Mężczyzna postanowił jeszcze na chwile rozejrzeć się po okolicy. Nie mógł tam zostać na długo, maszyny są mądre i szybko zorientują się, że  zniknął. W ten sam sposób przedostał się do zamku. Gdy przybył na miejsce postanowił przeszukać stare dokument. Nagle podjechał do niego robot MAX, który jako jedyny nie zbuntował się. Pokazał mu zdjęcie. Był na nim on z Tom’em Konsyrem, założycielem tej nieszczęsnej produkcji robotów. Był to dzień, w którym Damn podpisywał umowę na współpracę z maszynami. „Masz ostatnią szansę!” - Powiedział robot, po czym mężczyzna przeniósł się do miejsca z obrazka. Prezydent był oszołomiony, zrozumiał jednak, po co się tu znalazł. Wykorzystując sytuację,  wziął umowę i rozerwał ją na strzępy. Zakręciło mu się w głowie. Znów znalazł się w swoim zamku. Nie zobaczył tam jednak robotów, lecz zwykłych ludzi. Gdy wyjrzał przez okno zobaczył tętniące życiem miasto. Po policzku spłynęła mu łza szczęści. Tęsknił tylko za MAX’EM, którego już nie było jak innych maszyn. „Gdyby nie on, nie dałbym sobie rady. To on tak naprawdę uratował to miasto” - pomyślał, po czym zamknął powieki i usnął.

Iwona Duźniak