Był
piękny słoneczny dzień. Zerwałam się wcześnie z łóżka i od razu wybiegłam na
dwór, ponieważ zaniepokoiły mnie niecodzienne odgłosy. Wszyscy ludzie dziwnie
się zachowywali, ciągle gdzieś biegali, spieszyli się i krzyczeli…
Stwierdziłam, że coś się zaraz musi wydarzyć. Wpadłam w niepokój i ogarnął mnie
strach, a nawet nie wiedziałam, co się dzieje. Próbowałam ukryć panikę przed
rodzicami i mieszkańcami, ale mi to nie wychodziło, choć oni sami biegli
przerażeni. Zaciekawiona i bardzo zdenerwowana udałam się do mojej przyjaciółki
Magdaleny.
- Hej Magda! Wiesz może, co się dzieje? Dlaczego wszyscy
krzyczą i gdzieś biegają? - zapytałam.
- A to Ty o niczym nie wiesz? Dziś ponoć przylatują do
nas kosmici. - odpowiedziała Magda.
- Kosmici?! To oni w ogóle istnieją…? - spytałam z
przerażeniem.
- Nie wiem, mama mi kiedyś mówiła, że raz na dziesięć
lat, przylatują tu na Ziemię i przywożą różne
przedmioty z ich planety. – opowiadała dalej Magda.
Po opowieściach przyjaciółki udałam się do domu.
Wracając, co chwile spoglądałam na niebo, czy przypadkiem nie spadają z niego
jacyś szaleni kosmici.
Po
długich kilku godzinach zdenerwowani ludzie zebrali się na ogromnym placu i oczekiwali na spóźnionych już
kosmitów. Wśród zaniepokojonych ludzi byłam i ja wraz z Magdą. Nagle słońce zaczęło się gasić,
zerwał się wielki wiatr a na niebie pojawiło się jakieś kółko. Okazało się, że
było to Ufo, które powoli zaczęło opadać na Ziemię. Z maszyny wyszły zielone
postacie z antenkami na głowie. Zaczęłam się trochę bać… Były one niskiego
wzrostu i miały po cztery odnóża górne i dolne. Ich głowy przypominały
starożytne Cyklopy, gdyż miały tylko jedno oko.
- Mamo… właściwie, dlaczego oni tu przylecieli? –
zapytałam.
- Zawsze uczą nas czegoś nowego i opowiadają o kosmosie.
A także przywożą różne znaleziska, tak jak mówiła Ci Magda. – odparła moja
mama.
- Dziesięć lat temu przywieźli nam kawałek ziemi z Marsa,
na której żyją – dodał tata.
- A to ciekawe! A ja myślałam, że to będzie prawdziwa
zagłada… - odpowiedziałam.
Po dłuższej chwili, tak jak mówili rodzice, kosmici
zaczęli wyciągać ze swojego statku jakieś przedmioty. Niestety nie rozumieliśmy
ich język, ale pomagały nam gesty. Goście pokazali nam, jak żyją na innej
planecie. Okazało się, że potrafią oni wszystko to, co ludzie, chociaż w cale ich nie przypominają. Te małe
stworzenia potrafią nawet w dwa dni zbudować prom kosmiczny czy samolot.
Biegają tak szybko, że przekraczają prędkość dźwięku. Opowiedzieli nam także
jak z ich planety widzą naszą Ziemię: podwodne domy zdobiące dna oceanów i
mórz. Te wszystkie historie i przeżycia, które opowiadali kosmici były nie do
zrozumienia i uwierzenia!
Powoli dzień dobiegał końca. Wszyscy udali się do domów, gdyż byliśmy
bardzo zmęczeni po dzisiejszych ekscytujących wydarzeniach. Nasi goście zostali
u nas na noc, ponieważ mieli dla nas jeszcze jedną niespodziankę. Każdy
mieszkaniec nie mógł się już doczekać i z niecierpliwością poszliśmy spać. Noc
na szczęście minęła spokojnie. Z samego ranka, kosmici obudzili całą wioskę
głośnymi krzykami. Po raz kolejny zebraliśmy się na dużym placu. Zauważyłam
tam i moją przyjaciółkę.
- Hej Madzia! – krzyknęłam.
- Cześć! Ale jestem ciekawa tej niespodzianki, a Ty? –
spytała Magda.
- Ja również. W końcu to kosmici i nie wiadomo, co
wymyślą… - mówiłam.
Marsjanie stali w szeregu, trzymając w swoich górnych
kończynach dziwne, zielone rośliny. Po chwili dowiedzieliśmy się, że są to
kwiaty, które rozkwitają w dłoniach istoty, która może wybrać się na planetę
Mars. Wszyscy mieszkańcy po kolei podchodzili do Marsjan i zabierali tajemniczą roślinę, ale
niestety nic ciekawego się nie działo. Zostałam tylko ja i Magda… Kiedy podeszłyśmy do gości,
uśmiechnęli się do nas i wręczyli nam kwiaty. Nagle zobaczyłam, że rozkwitł on
w moich i Magdy dłoniach! W tej samej chwili spojrzałyśmy na siebie z
przerażeniem. Wiedziałam, że musimy spełnić naszą powinność i polecieć na
Marsa, ale nie do końca wiedziałyśmy, czy to dobry pomysł. Bałam się bardziej
niż poprzedniego dnia… Czas uciekał, a my natychmiast wystartowaliśmy w
galaktykę! Magda trzęsła się cała ze strachu. Nagle, w tym samym momencie oboje
przemieniłyśmy się w
przerażające istoty. Górna część ciała wyglądała niczym kosmita, a dolna
pozostała nieruszona. Zaczęłyśmy panikować, ale było już za późno.
Wiedziałyśmy, że musimy się uspokoić. Podróż ciągła się i ciągła, ale wreszcie
wylądowaliśmy na obcej planecie.
- Psss, Magda! Co
my teraz zrobimy? Przecież utknęłyśmy na Marsie. – wyszeptałam.
- Nie mam pojęcia…! Bardzo się boję. – mówiła Magda.
Nagle wkroczyli Marsjanie wraz ze swoimi rodzinami i
zaczęli nas oprowadzać po planecie. Strach i lęk minął, a my chętnie
przemierzałyśmy kolejne kilometry i słuchałyśmy Marsjan.
I tak spędziłyśmy dziesięć lat na Marsie, a kiedy
wróciłyśmy na Ziemię nasze ciała powróciły do normy. Byłyśmy bardzo szczęśliwe
i radosne, że widzimy nasze rodziny i możemy się do nich przytulić.
Prawdopodobnie Marsjanie to następna
przyszła cywilizacja, może lepsza od dzisiejszej…
Natalia Bułaś