wtorek, 25 października 2016

Mój przyjaciel żółw

Przyjaźń jest rzeczą, którą chyba każdy zna. Można przyjaźnić się z innymi ludźmi, ze swoimi pupilami. Podobno to pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Na pewno nikt by jednak nie pomyślał, że moim najlepszym przyjacielem jest Tadeusz.
Może nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że Tadeusz jest żółwiem. Żółwiem wodno-lądowym, mówiącym ludzkim głosem. Jest on trochę starszy ode mnie, ale sądzę, że i tak będzie żył dłużej niż ja. A ja chodzę do gimnazjum.
Mojego przyjaciela spotkałam około dziesięć lat temu. Byłam na wakacjach z rodzicami. Bawiłam się sama na plaży. Najbardziej lubiłam szukać muszelek, do dzisiaj jeszcze to robię. Ale po przeszukaniu całej okolicy znudziło mi się i postanowiłam popływać na pontonie. Musiałam być zmęczona, bo po kilku minutach odpłynęłam - to nie jest przenośnia- i obudziłam się dopiero, gdy było mi zimno w stopy. Przez chwilę byłam w szoku, a później zaczęłam płakać, bo brzegu nie było widać. Nagle, oszołomiona, zdałam sobie sprawę, że na moim pontonie siedzi coś zielonego. Krzyknęłam, po czym zielone coś odwróciło głowę w moją stronę i powiedziało:
- Ciszej, ciszej proszę! - to już wyprowadziło mnie z równowagi. Zaczęłam krzyczeć i płakać, po czym wpadłam do morza. Dobrze, że już umiałam pływać, bo mój towarzysz raczej by mnie nie uratował. Wygrzebałam się na ponton i zaczęłam się mu przyglądać. Siedziałam tak w osłupieniu przez kilka minut. Zastanawiało mnie, czy może mi się to nie śni. Mogłam się też przesłyszeć. Na pontonie siedział żółw i tylko się opalał. Uznałam, że przecież zwierzęta nie mówią. Żółwik był bardzo słodki, miał prześliczną skorupę, wyglądała jak namalowana. Chciałam go pogłaskać, ale on nie był chyba zbyt zadowolony:
- Zostaw! Nie lubię być tarmoszony! - wymamrotał. Miałam taką samą minę, jak podczas wpadania do wody.
- Ty mówisz? - chciałam się upewnić, czy ze mną wszystko w porządku.
- A nie słyszysz? - odpowiedział. Jemu chyba się wydawało, że nie ma nic dziwnego w rozmowie z żółwiem. Oczekiwałam od niego jakiś wyjaśnień, albo chociaż zrozumienia. On jednak nie był skłonny do rozmowy, wolał się opalać.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytałam grzecznie. Przez następne godziny słuchałam o wszystkich przeżyciach tego stworzenia z zaciekawieniem. Mówił bardzo wolno, ale to, co miał do przekazania, było naprawdę ciekawe. Nie wspomniał jednak ani słowem, skąd posiada dar mowy. Tak się zasłuchałam, że nie zauważyłam ratowników, płynących w moją stronę. Zanim się obejrzałam, żółwia już nie było, a ja płynęłam na brzeg. Okazało się, że wszyscy mnie szukali. A ja znów płakałam, bo zdawało się, że już nigdy nie zobaczę Tadeusza. Następnego dnia wyjeżdżaliśmy do domu. Rano poszłam na plażę, ale żółwia nie było. Wydawało mi się, że będzie tam na mnie czekać. Nic z tych rzeczy. Nie wiedziałam co zrobić, siedziałam na plaży i czekałam. Rodzice siłą musieli zaciągnąć mnie do auta. Wtedy wydawało mi się, że już nigdy go nie zobaczę.
Podczas długiej rozmowy z Tadeuszem na pontonie, te kilka lat temu, opowiedział mi o wielu rzeczach. Lubił podróżować, podczas naszego spotkania był w trakcie wyprawy dookoła świata. Jego dom był bardzo daleko, dlatego odpoczywał na moim pontonie. Sam nie potrafił wyjaśnić tego, że rozmawia ze mną, ale nie wiedział, że jest to coś niezwykłego. Nasze drugie spotkanie również było przypadkowe.
Kilka lat później moi rodzice zdecydowali, że na wakacje wybierzemy się w to samo miejsce, gdzie poznałam żółwika. Byłam już starsza i chodziłam do szkoły, wzbogaciłam się też o małego braciszka, który chyba po mnie przejął uwielbienie do szukania muszelek. Właśnie pokazywałam mu moje wspaniałe znalezisko i zaniemówiłam. Obok mojego brata stał Tadeusz. Przez chwilę wydawało mi się, że to sen albo fatamorgana, ale mój braciszek zaczął zachwycać się gadem i wołać:
- Ziuw! Ziuw! O! - sama nie mogłam wydusić ani słowa. Okazało się, że żółw opłynął całą kule ziemską i przypłynął na tą samą plażę, co kiedyś. Nie mógł wrócić do domu. Opowiedział mi, że miejsce jego domu i cała zatoka zostały zanieczyszczone. Mój brat z tej opowieści nic nie zrozumiał, a mi napłynęły łzy do oczu. Postanowiłam zająć się żółwiem. Po długiej rozmowie z rodzicami, zgodzili się w końcu, abym mogła go przygarnąć. W te wakacje wrócił z nami do domu.
Dzisiaj Tadeusz ma swoje terrarium, które przerobiliśmy razem z tatą ze starego akwarium. Nie jest ono duże, ale żółw twierdzi, że jest bardzo przytulne. Czasem zabieramy go ze sobą, gdy odwiedzamy babcię. Ma ona w ogródku oczko wodne. Oczywiście, Tadeusz musiał obiecać, że nie zje ryb. Za to często towarzyszy nam gdy jedziemy nad jezioro. Również gdy jeździmy nad morze, zabieramy naszego pupilka. Spędzam z nim bardzo dużo czasu. Szkoda tylko, że nie potrafi pomóc mi w zadaniu z matematyki. Mimo wszystko, jest moim najlepszym przyjacielem.

Natalia Płonka