Niebo jest to miejsce,
gdzie wędrują po śmierci dusze dobrych ludzi. Jest tam oczywiście Bóg,
Aniołowie oraz Święci. W taki obraz nieba wierzyli także Kazimierz i Maria.
Mężczyzna nie zdawał sobie jednak sprawy tego, że naprawdę może otrzymać list
prosto z tego niezwykłego miejsca.
Kazimierz i Maria pobrali
się, gdy oboje mieli po 20 lat. Pomimo przeciwności i problemów przeżyli w
szczęściu i miłości wiele, długich lat. Z racji tego, że Kazimierz był
malarzem, malował dla swojej żony obrazy. W końcu postanowił namalować jej
portret. Niestety nie ukończył go, ponieważ Maria zachorowała na raka i w wieku
63 lat zmarła. Mężczyzna długo nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanej.
Rozpaczał i w samotności przeżywał kolejne lata. Nie chciał dokończyć portretu
Marii, ponieważ za bardzo bolało go to, że ją stracił.
Bóg widział cierpienie
Kazimierza, więc postanowił trochę mu pomóc. Zostawił mu prezent pod drzwiami,
był to list. Bóg pisał w nim, aby mężczyzna dokończył to, co zaczął, bo wkrótce
będzie za późno. Kazimierz nie uwierzył, że to naprawdę Bóg do niego napisał i
nic nie zrobił sobie z listu. Pan widząc to, posłał na ziemię anioła, który
przybrał postać małej dziewczynki o imieniu Lilii. Postąpił tak, ponieważ
wiedział, że Kazimierz jest wrażliwy, jeżeli chodzi o dzieci, bo nie mógł ich
mieć z Marią. Parę dni późnej, gdy Kazimierz siedział na ławce przed domem,
zauważył, że na chodniku stoi dziewczynka i wpatruje się w niego. Nie
namyślając się długo, zaprosił ją na herbatę, Dziewczynka przedstawiła się jako
Lilii. Pytała Kazimierza o jego życie, żonę i w końcu o stojący w rogu pokoju,
przykryty niedbale prześcieradłem niedokończony portret kobiety. Mężczyzna nie
wiedział jak to się stało, ale dziewczynka miała w sobie coś niezwykłego,
prawie anielskiego i gdy poprosiła, aby dokończył obraz, on zgodził się bez
wahania. Gdy po kilku tygodniach Lilii ponownie przyszła do mężczyzny, portret
był już gotowy. Powiedziała mu, że mało brakowało, a by go nigdy nie skończył.
Kazimierzowi te słowa wydały się dziwne. Wtedy Lilii
przyznała się, że jest aniołem i przybyła z nieba na polecenie Boga, aby go
nakłonić do dokończenia portretu, ponieważ jego czas na ziemi się skończył.
Powiedziawszy to Lili rozmyła się. Kazimierz mimo tego wszystkiego, co usłyszał
i zobaczył nie przestraszył się, ale ucieszył, że ponownie zobaczy Marię.
Wieczorem wyniósł jej portret do ogrodu, ustawił na ławce i usiadł obok.
Patrząc w gwiazdy wspominał ukochaną i tak ze łzami w oczach odszedł.
Kazimierz i Maria spotkali
się w niebie i cieszyli wiecznym szczęściem. Należy więc wierzyć, że mimo, iż
wszystko wydaje nam się czasem stracone, tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami,
a aniołowie wskazują nam dobrą drogę.
Patrycja Grygierczyk