wtorek, 25 października 2016

A gdyby tak...

             Przyjaciel- w dzisiejszych czasach to bardzo trudne i mocne słowo. Niektórzy ludzie go nie rozumieją i bardzo często też nadużywają. Żeby się przekonać, kogo możemy nazwać przyjacielem, musimy z nim trochę przejść. Jest to ktoś, kto jest z nami w trudnych chwilach, ale także potrafi się cieszyć z naszych wygranych i nie być o nas zazdrosnym. Właśnie taką osobą okazała się Ania, która kiedyś była jednym z moich wrogów. Po siedmiu latach przekonała mnie do siebie na wycieczce klasowej do DWD w Porąbce. Było to rok temu, dokładnie piętnastego października. 
           W czasie trwającej dyskoteki rozbolała mnie głowa, więc postanowiłam wrócić do naszego pokoju. Otwierając drzwi, usłyszałam głośny płacz. Weszłam i zobaczyłam Anię płaczącą w poduszkę. Postanowiłam zapytać, o co chodzi, Ania opowiedziała mi bardzo smutną historię. Dziewczyna, którą uważała za przyjaciółką, zostawiła ją. Zaczęła ją obgadywać i wymyślać niestworzone rzeczy na jej temat, tylko po to, aby przypodobać się jakiemuś chłopakowi. Byłam w wielkim szoku, nie mogłam zrozumieć, jak można być tak podłym i porzucić przyjaciółkę dla chłopaka, który wymaga od niej takich rzeczy.
          Od tej pory zaczęłam się z Anią bardzo często spotykać. Postanowiłam, że jej pomogę, bo nie mogłam patrzeć na to, jak sama walczy z tym problemem. Mimo wszystko nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Dziewczyna, która ją zostawiła, została sama. Nawet ten chłopak ją opuścił. Razem z Anią byłyśmy szczęśliwe i cieszyłyśmy się życiem. To szczęście  jednak szybko minęło.
             Pewnego dnia przekraczając próg szkoły, usłyszałam wyzwiska i drwiny skierowane w moim kierunku. Od tej pory moimi nowymi imionami były: "głupek"; "pomoc od siedmiu boleści" itp. Okazało się, że Karina "przyjaciółka" Anki postanowiła się zemścić. Ania pomagała mi na każdym kroku, gdy każdy się ode mnie odwrócił. Pocieszała mnie i wspierała gdy samotna płakałam w kącie. Karina jednak nie zakończyła na wyzwiskach, pojawiły się jakieś plakaty, wpisy na portalach. Zakończyła to dopiero, gdy Ania z nią porozmawiała i powiedziała jej wszystko prosto w twarz. Karina nawet mnie nie przeprosiła. Z czasem moje "rany" się zagoiły lecz te " blizny pozostaną chyba do końca życia.
        Jestem Annie wdzięczna i nigdy nie będę żałowała tego, że jej pomogłam, bo wiem, że było warto. Podziwiam ją za to, że jako jedyna się ode mnie nie odwróciła. Teraz wiem, że to prawdziwa przyjaciółka. Takich ludzi powinniśmy mieć blisko siebie. Nie takich, którzy będą z nami tylko wtedy, gdy będziemy lubiani, piękni, bogaci, ponieważ te rzeczy bardzo szybko przemijają, zostaje to, co mamy w środku. Wystarczy chwila, żeby kogoś zniszczyć i to bez żadnego powodu. Czasem oczerniamy kogoś z zazdrośni. Jesteśmy źli o to, że nasza koleżanka podoba się jakiemuś koledze. Robimy wtedy wszystko, żeby go nastawić przeciwko niej. Lecz to i tak nic nie da, bo nie można nikogo zmusić do uczuć, ponieważ na uczucia i zakochania nie mamy wpływu. Czasem lepiej się z tym pogodzić. Musimy zwrócić także uwagę na ludzi, którzy szczerze cieszą się z naszej wygranej. Nauczyłam się tego po pewnym konkursie. Gdy po kilku tygodniach ciężkiej nauki udało mi się zdobył pierwsze miejsce, przez pewną osobę zostałam "zadeptana". Była to dziewczyna, która na naukę nie poświęciła nawet godziny. Chodziła po szkole i opowiadała, jakim to jestem kujonem i teraz dla wszystkich będę się tylko ja liczyła. Było to bardzo przykre, ale po krótkim czasie, gdy zobaczyła, że mnie to nie interesuje i nie wzrusza, postanowiła odpuścić.

Marta Byrska