W czasie trwającej dyskoteki rozbolała mnie
głowa, więc postanowiłam wrócić do naszego pokoju. Otwierając drzwi, usłyszałam
głośny płacz. Weszłam i zobaczyłam Anię płaczącą w poduszkę. Postanowiłam
zapytać, o co chodzi, Ania opowiedziała mi bardzo smutną historię. Dziewczyna,
którą uważała za przyjaciółką, zostawiła ją. Zaczęła ją obgadywać i wymyślać
niestworzone rzeczy na jej temat, tylko po to, aby przypodobać się jakiemuś
chłopakowi. Byłam w wielkim szoku, nie mogłam zrozumieć, jak można być tak
podłym i porzucić przyjaciółkę dla chłopaka, który wymaga od niej takich
rzeczy.
Od tej pory zaczęłam się z Anią bardzo często
spotykać. Postanowiłam, że jej pomogę, bo nie mogłam patrzeć na to, jak sama
walczy z tym problemem. Mimo wszystko nikt nie zasługuje na takie traktowanie.
Dziewczyna, która ją zostawiła, została sama. Nawet ten chłopak ją opuścił.
Razem z Anią byłyśmy szczęśliwe i cieszyłyśmy się życiem. To szczęście
jednak szybko minęło.
Pewnego dnia przekraczając próg
szkoły, usłyszałam wyzwiska i drwiny skierowane w moim kierunku. Od tej pory
moimi nowymi imionami były: "głupek"; "pomoc od siedmiu
boleści" itp. Okazało się, że Karina "przyjaciółka" Anki
postanowiła się zemścić. Ania pomagała mi na każdym kroku, gdy każdy się ode
mnie odwrócił. Pocieszała mnie i wspierała gdy samotna płakałam w kącie. Karina
jednak nie zakończyła na wyzwiskach, pojawiły się jakieś plakaty, wpisy na
portalach. Zakończyła to dopiero, gdy Ania z nią porozmawiała i powiedziała jej
wszystko prosto w twarz. Karina nawet mnie nie przeprosiła. Z czasem moje
"rany" się zagoiły lecz te " blizny pozostaną chyba do końca
życia.
Jestem Annie wdzięczna i nigdy nie będę żałowała tego, że
jej pomogłam, bo wiem, że było warto. Podziwiam ją za to, że jako jedyna się
ode mnie nie odwróciła. Teraz wiem, że to prawdziwa przyjaciółka. Takich ludzi
powinniśmy mieć blisko siebie. Nie takich, którzy będą z nami tylko wtedy, gdy
będziemy lubiani, piękni, bogaci, ponieważ te rzeczy bardzo szybko przemijają,
zostaje to, co mamy w środku. Wystarczy chwila, żeby kogoś zniszczyć i to bez
żadnego powodu. Czasem oczerniamy kogoś z zazdrośni. Jesteśmy źli o to, że
nasza koleżanka podoba się jakiemuś koledze. Robimy wtedy wszystko, żeby go
nastawić przeciwko niej. Lecz to i tak nic nie da, bo nie można nikogo zmusić
do uczuć, ponieważ na uczucia i zakochania nie mamy wpływu. Czasem lepiej się z
tym pogodzić. Musimy zwrócić także uwagę na ludzi, którzy szczerze cieszą się z
naszej wygranej. Nauczyłam się tego po pewnym konkursie. Gdy po kilku
tygodniach ciężkiej nauki udało mi się zdobył pierwsze miejsce, przez pewną
osobę zostałam "zadeptana". Była to dziewczyna, która na naukę nie
poświęciła nawet godziny. Chodziła po szkole i opowiadała, jakim to jestem
kujonem i teraz dla wszystkich będę się tylko ja liczyła. Było to bardzo
przykre, ale po krótkim czasie, gdy zobaczyła, że mnie to nie interesuje i nie
wzrusza, postanowiła odpuścić.
Marta
Byrska