wtorek, 21 maja 2019

Mój CUDOWNY piątek


Cześć. Jestem Aneta. Chodzę do szóstej klasy. Opowiem wam dziś historię o moim cudownym" piątku. Tylko proszę, nie bierze ze mnie przykładu.
Ten piątek zaczął się jak każdy inny. Znowu zaspałam do szkoły. Jak to mówią "piątek, zły początek". Wstałam i szybko pobiegłam się przygotować. Ubrałam pierwsze lepsze ubrania, zjadłam jakąś suchą bułkę na śniadanie i wybiegałam do szkoły. Spóźniłam się około 10 minut.
 Moja koleżanka z ławki, Beata, spytała:
- Znowu siedziałaś do niewiadomo której w nocy nad montowaniem filmów, tak?
- Co?! Oczywiście, że nie! - skłamałam.
W rzeczywistości tak spędziłam moją wczorajszą noc.
- Tak? Naprawdę? Sprawdzę dziś na telefonie twoje ostatnie "dzieła"- odpowiedziała z uśmiechem.
-Dobra, wygrałaś - odrzekłam zrezygnowanym tonem.
Nagle zadzwonił budzik w moim telefonie. Cała klasa zaczęła się śmiać. Pani od razu zareagowała.
-Czyj telefon właśnie zadzwonił? - spytała poważnie.
*Cisza*
- Jeśli osoba winna się nie przyzna, to każdy dostanie uwagę! - powiedziała jeszcze groźniejszym tonem.
-To był mój telefon - przyznałam się do winy. Nie chciałam, aby cała klasa ucierpiała z mojego powodu.
-Dobrze. Dziś ci daruję, ale mam nadzieję, że to się nie powtórzy - odpowiedziała i powróciła do prowadzenia lekcji.
 Po zajęciach udałam się z Beatą na stołówkę napić się wody. Rozmawiałyśmy przez chwilę i w tym samym momencie polałam sobie bluzkę.
-Ojeju! - Wykrzyczałam na cały głos. Nawet kucharki zaczęły się na mnie dziwnie patrzeć.
- O czym ty dziewczyno myślisz, że taka z ciebie niezdara - Powiedziała żartobliwym tonem Beata.
-Nieważne. Masz jakąś bluzkę na przebranie? - spytałam
- Mam, ale zastanawiam się, czy to dobry pomysł, aby ci ją dać- zażartowała.
-No weź - powiedziałam smętnie.
-No dobrze, dobrze, bo się zaraz na mnie obrazisz – odpowiedziała. 
Lekcja i następna przerwa minęły w miarę normalnie. Nic ciekawego się nie działo. Na przerwie przed matematyką przypomniałam sobie, że nie mam odrobionego zadania domowego. A już wykorzystałam wszystkie nieprzygotowania. Szybko pobiegłam bo Beaty z prośbą o zadanie domowe.
- O czym znowu zapomniałaś? - spytała
- Mogłabyś dać mi zadanie domowe z matematyki? Proszę, ten ostatni raz - Starałam się od niej wybłagać to, co chciałam.
- WCALE tego nie mówiłaś tydzień temu - odrzekła Beata.
- PROSZĘ, PROSZĘ, PROSZĘ -  zaczęłam ją błagać, jak tylko mogłam.
- Dobrze, dobrze, spokojnie, już ci daję – szybko odpowiedziała i mnie uspokoiła. Spisałam zadanie i nawet je rozumiałam. Dzięki Bogu, że Beata ma ładne i czytelne pismo. Pani od matematyki oczywiście mnie poprosiła o przeczytanie zadania. Gdyby nie Beacia, to byłoby ze mną źle.
Następna lekcja - język francuski. I oczywiście moja  pani zrobiła niezapowiedzianą kartkówkę na którą NIC nie umiałam.
- Chcesz ode mnie ściągać? - szepnęła Beata.
- Serio bym mogła?- spytałam.
- Widzę, że przez to montowanie się nie uczyłaś, więc ci pozwolę- odrzekła.
-Jejku dziękuję! Nie wiem, jak ci się za to odwdzięczę - odpowiedziałam.
-Stawiasz nam pizze następnym razem - rzekła.
Nauczycielka na szczęście nie zauważyła tego, że ściągam. Reszta dnia minęłaby całkiem normalnie. Ale niestety ostatnia lekcja to muzyka. Pani postanowiła zrobić kartkówkę ze znajomości nut oraz tekstu pewnej piosenki. Tym razem i Beatka nie wiedziała, co napisać. Pytała mnie o pomoc, ale też niewiele umiałam
Gdyby nie Beata to był by najbardziej pechowy dzień mojego życia! W drodze powrotnej ze szkoły:
- To kiedy idziemy na tę obiecaną pizzę? - spytała Beata.
- Możemy jutro, o ile rodzice mnie puszczą - odpowiedziałam - jeszcze raz wielkie dzięki za dzisiejszą pomoc.
- Nie musisz dziękować. Wszystko się robi dla przyjaciółek - powiedziała uśmiechnięta – Dobra, śpieszę się. Do jutra.
-Do jutra!
Wszystko już się powoli układało. Nagle wpadłam do kałuży z błotem. Tak na dobry koniec dnia. Szybko pośpieszyłam do domu i się przebrałam. Wieczorem przypomniałam sobie o zadaniu z angielskiego. Musiałam napisać opowiadanie, więc postanowiłam opisać dzisiejszy dzień ze szczegółami. Pisałam to do pierwszej w nocy. Byłam padnięta.
Jeszcze bardziej byłam "zadowolona", gdy tata rano powiedział.
-Kochanie! Nie masz dzisiaj angielskiego!
Czyli zmarnowałam trzy godziny na pisanie opowiadania, gdy mogła w spokoju montować filmy. Po prostu SUPER.

Martyna Porowska