Jest
10 maja roku 2038. Ja, Emily, Will oraz Josh byliśmy nierozłączną
paczką od dzieciństwa. Chodziliśmy do jednej szkoły. Razem z
klasą o godz. 8.00 rano mieliśmy lekcję geografii. Ten dzień
wydawał nam się wyjątkowo nudny. Była bardzo brzydka pogoda. Nikt
nie słuchał nauczycielki. Myślami byliśmy gdzieś indziej. Z
naszych rozmyślań wyrwał nas głos alarmu. Do klasy wpadła
sekretarka i powiedziała, że musimy jak najszybciej ewakuować się
ze szkoły, ponieważ dwa statki kosmiczne krążą nad naszą
szkołą. Groziło nam ogromne niebezpieczeństwo. Słyszeliśmy
krzyki i piski dochodzące z korytarza. Zaczęły się przepychanki.
Razem z przyjaciółmi wiedziałam, że musimy się trzymać razem.
Przez zaistniałe zamieszanie pogubiliśmy się. Uczniowie taranowali
się nawzajem. Byłam załamana, stałam jak słup. Poczułam, że
ktoś łapie mnie za rękę. To był Will. Słyszeliśmy trzaski
szkła. Okna pękały jak dziecinne zabawki rozrywane oszałamiającym
hukiem. Jak szaleni zbiegaliśmy po schodach. Nie mogąc złapać
tchu, krzyknęłam:
-
Will, gdzie jest Emily i Josh!
-
Wybiegli już ze szkoły, byłem razem z nimi, ale wróciłem szybko
po Ciebie. Nie mogłem Cię zostawić samej.
Biegliśmy
w stronę lasu. Widzieliśmy jak wystrzeliwane pociski ze statku
kruszą szkołę. Przez okna w pomieszczeniach wypełnionych ogniem
wyskakiwali ludzie. To było przerażające.
-
Tam są jeszcze ludzie!- krzyknęłam.
-
Kate, nie możemy tam wrócić. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
Zapłakana
biegłam dalej. Weszliśmy do lasu. Po chwili zobaczyliśmy Emily i
Josha. Ich widok dodał mi siły i odwagi.
-
Rano spróbujemy dostać się do miasta. Musimy zabrać potrzebne
rzeczy i znaleźć rodziców.
Will
i Josh poszli poszukać miejsca, gdzie moglibyśmy spędzić noc.
Wraz z Emily myślałyśmy, co z naszymi bliskimi i domami.
Spróbowałyśmy zadzwonić, ale ich telefony nie odpowiadały.
Chłopcy wrócili po około 40 minutach. Nie udało im się znaleźć
żadnego miejsca. Nagle usłyszeliśmy dźwięk samolotów wojskowych
przelatujących obok lasu. Za nimi leciały cztery helikoptery.
Wiedzieliśmy, że obcy wypowiedzieli wojnę. Byliśmy bardzo
zmęczeni. Zarządziliśmy, że będziemy czuwać w nocy na zmianę.
Najpierw miał pilnować Will później Emily i ja, a na końcu Josh.
Około
godziny 4.15 wyruszyliśmy do miasta. Tam groziło nam największe
niebezpieczeństwo. Baliśmy się, że spotkamy tam na ulicach
obcych. Nie możemy iść główną drogą. Byłam przerażona i
czułam lęk. Will to chyba zauważył. Chwycił mnie za ramię.
-
Obiecuję Ci, że ze mną jesteś bezpieczna.
-
Dziękuję za wszystko. Za to, że wróciłeś po mnie wtedy w
szkole. To wiele dla mnie znaczy.
-
Nie darowałbym sobie tego, gdybym Cię tam zostawił.
Patrzyliśmy
na siebie jeszcze przez chwilę, po czym ruszyliśmy wszyscy boczną
uliczką. Po chwili zobaczyliśmy coś okropnego. Pamiętam jak
uczyłam się kiedyś w szkole o egzekucjach ulicznych. To wyglądało
tak samo! Obcy zabijali wszystkich. Kobiety, mężczyzn, a nawet
dzieci. To było nieprawdopodobne. Bezszelestnie przeszliśmy do
jednego z „pozostałego” budynku sklepu, gdzie znaleźliśmy
resztki pozostałego w nim jedzenia. Po posiłku zabraliśmy trochę
zapasów i po cichu wyszliśmy. W pobliżu znajdował się mój dom,
więc wszyscy postanowiliśmy pójść do niego. Gdy zza rogu go
zobaczyłam, okazało się, że pozostały z niego tylko ruiny. Cała
ulica była zniszczona. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa.
Will przytulił mnie i pomógł iść dalej. Nie mogliśmy pójść
do domów pozostałych przyjaciół, bo znajdowały się one po
drugiej stronie miasta. To straszne widzieć znajome twarze ludzi, z
którymi jeszcze wczoraj rozmawialiśmy. Teraz nie żyją, a my
możemy być następni. Musieliśmy znaleźć broń. Poszliśmy do
jednego z posterunków. Nikogo żywego tam nie zastaliśmy.
Zabraliśmy z arsenału wszystko, co mogło służyć nam do obrony i
wszyliśmy.
Chcieliśmy
wrócić do lasu, ale zostaliśmy zauważeni przez obcych.
Broniliśmy się, wykorzystując broń z posterunku. Udało nam się
uciec, ale nagle usłyszałam krzyk któregoś z chłopaków. Nie, to
nie mogło być to o czym myślę! Odwróciłam się i zobaczyłam
Willa leżącego na ziemi. Podbiegłam do niego i zobaczyłam ranę
na jego brzuchu. Zaczęłam płakać.
-
Wszystko będzie dobrze - szeptałam, mając mętlik w głowie.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo Ci dziękuję Kate - wykrztusił.
-
Za co?
-
Codziennie mogłem na Ciebie liczyć. Zawsze mi pomagałaś i
potrafiłaś poprawić mi humor. Byłaś zawsze wtedy, kiedy Cię
potrzebowałem. Nigdy nie zdążyłem Ci tego powiedzieć, ale czuje,
że nadszedł ten czas. Jesteś moim aniołem, który zawsze nade mną
czuwa. Nie dam rady Kate. Nadszedł mój czas. Nie pozwól, by obcy
ogarnęli Ziemię…
-Will!
Proszę, nie odchodź! –krzyknęłam.
Emily
chwyciła mnie za ramię.
-
Kate, nic już nie zrobisz. Musimy iść. Oni tutaj mogą wrócić w
każdej chwili.
Zalana
łzami biegłam przed siebie wraz z Emily i Joshem. Zatrzymaliśmy
się na wzgórzu, gdzie było widać całe miasto. Tylko Bóg wie, co
nas jeszcze czeka. Will zawsze zostanie w moim sercu i pamięci.
Jedno wiem na pewno, nigdy się nie poddamy i zawsze będziemy
trzymać się razem. Mam nadzieję, że przeżyjemy…
Aleksandra Pieczka